FAQ Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj
Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Szukaj

Niechaj mi ktoś bajkę opowie... :)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Miodowa Polana- czyli Knajpa ;)
Autor Wiadomość
Bideven




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Óć

PostWysłany: Śro 16:04, 21 Sty 2009    Temat postu:

O czym następną Opowieść usłyszeć chcecie?
Morskie Opowieści, Legendy Aborygenów, czy może jakieś ludowe nasze Słowiańskie przypowieści?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bianka




Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:59, 21 Sty 2009    Temat postu:

O krasnalach z Siemian Smile

"Legendy indiańskie" przekład Maria Skibniewska, wybór i opracowanie Ewa Kmiecik.

Ale takich pozycji jest multum, wystarczy wpisać w merlinie :legendy" albo "mity" czy "bajki"...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bideven




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Óć

PostWysłany: Śro 19:23, 21 Sty 2009    Temat postu:

O krasnalach nie znam... Sad Ale może jednak się skusicie kiedyś tam na jakąś ze znanych mi...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bideven




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Óć

PostWysłany: Czw 23:21, 22 Sty 2009    Temat postu:

Mimo iż to leśny jest zakątek,
Siądźcie społem wkoło ognia strzelistego,
Posłuchajcie nowy wątek,
Z środowiska nadmorskiego..."


Dobra, wiem że rymy częstochowskie, ale radochę mi to daje nieziemską Smile
Musicie niestety przemęczyć to póki ambitniejszej poezji mój mózg nie strawi...

A jak w (kulawej) przedmowie tej jakże (wątpliwie) artystycznej, zapowiedziałem już że dzisiaj będą Morskie Opowieści Smile

Żeglarze, z ust do ust, niczym Druidzi przekazywali sobie legendy... A to przy kei wrzucając towary na okręty, a to w karczmach, (na przykład na Legendarnej Tortudze ), lub czasem na morzu się spotykająć i w znoju i nudzie rozmawiając, a raczej krzycząc z okrętu do okrętu...
Jedną z takich opowieści była historia Magnetycznej Wyspy... Nikt nie wiedział gdzie jest, co gorsza, mówiono że jest to dryfująca wyspa, a więc taka co pływa swobodnie..
Wszyscy jej się bali, gdyż przepływając niedaleko niej, wyciągała wszystkie gwoździe z okrętu, który się rozsypywał i szedł na dno...

Dzisiaj tak krótko dość, ale ciekawie będzie...
Mimo że dla żeglarzy większość (o ile nie wszystkie...) niewyjaśnionych zjawisk była złym omenem, i bano się wszystkiego irracjonalnego.
Wyjątkiem jest przedmiot mojej Opowieści...
Mianowicie żeglarze, czasem obserwowali tajemnicze kule światła, które wędrowały po statku, trzymając się przedmiotów wykonanych z tych samych materiałów...
Kule te, mimo że tajemnicze, były brane za dobry omen, i pojawianie się ich wiązało się według żeglarzy zawsze z dobrymi wieściami bądź pomyślnością.. Co ciekawe, często pojawiały się w grupie po 6-7 takich kulek, i wręcz tańczyły po okrętach.
Z biegiem czasu i większą liczbą zaobserwowanych przypadków, nazwano je ogniami św. Elma...

Przepraszam moi Najdroźsi za wszystkie moje błedy merytoryczne, rzeczowe, ortograficzne, interpunkcyjne, stylistyczne, i całą masę innych, ale jestem tak styrany że ledwo w klawisze trafiam, jeszcze mnie kumpel piwem doprawił, także chciałem tylko coś Wam na dobranoc powiedzieć i zasnąć snem sprawiedliwym...
Następnym razem, obiecuję będzie ciekawiej i przystępniej....[/i]


Ostatnio zmieniony przez Bideven dnia Czw 23:35, 22 Sty 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krucza




Dołączył: 03 Paź 2006
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pią 3:06, 23 Sty 2009    Temat postu:

Hm, to i ja pozwolę sobie coś opowiedzieć... Smile

---

Bajka o chciwym Ole, białym niedźwiedziu i trollach.

Dawno, dawno temu, na dalekiej północy Skandynawii, tam gdzie góry łączą się z niebem a nocą nad horyzontem jaśnieją barwne ogniki, żył raz sobie pewien człowiek imieniem Ole.
Nie był on ani bardzo dobry, ani zły, ot, zwykły gospodarz.
Tak mu się pewnego razu zdarzyło, że schwytał w sidła białego niedźwiedzia, i postanowił, iż podaruje go władcy całego kraju, królowi.
A że król mieszkał daleko, w samej stolicy, daleka czekała droga Olego i jego niedźwiedzia.
Zapiął mu więc skórzaną obrożę na szyi, aby nie mógł uciec, związał też mocnym sznurem przednie łapy niedźwiedzia i założył mu na pysk skórzany kaganiec - był to w końcu wielki niedźwiedź i Ole bał się go trochę. Wziął następnie płaszcz, kapelusz z szerokim rondem i tobołek podróżny i wyruszyli.
Szli długo, przez doliny i grzbiety górskie, przez łąki i przez lasy, przeprawiali się przez fiordy i przekraczali rzeki. Jesień przybrała czerwienią i brązem drzewa a w dolinach rozsnuła welony mgieł, robiło się coraz zimniej, aż w końcu nawet pastrze opuścili swoje szałasy wysoko w górach a dzikie zwierzęta ułożyły się do zimowego snu. Wreszcie którejś nocy spadł śnieg. Ole pomyślał, że czas znaleść jakiś przytulny dom, gdzie będą mogli przezimować, a przynajmniej spędzić święta. On i jego niedźwiedź dotarli akurat do wielkiej doliny, porośniętej gęstym lasem.
- Gdzie znajdę tu jakąś przyjazną duszę? - zastanawiał się Ole.
Jednak gdy weszli w las, ujrzał na śniegu odbite ślady obutych stóp. Szli za nimi głęboko w las, aż wreszcie Ole ujrzał, całkiem niedaleko, swiatełko. Niewiele kroków dalej do jego nosa dotarł zapach dymu z paleniska i wkrótce ujrzał przed sobą zasypaną śniegiem chatkę.
Zapukał więc, a gdy ktoś stanał w drzwiach, zapytał uprzejmie o nocleg dla siebie i swego niedżwiedzia. Gospodarz zaprosił go do środka i wtedy dopiero ujrzał Ole cóż to było za dziwne gospodarstwo!
Mieszkał tam Tata Troll, z wielką rudą brodą, Trollowa Mama, której warkocze sięgały aż do ziemi, najstarsza Trollowa córka, całkiem już duża panna, jej młodszy brat o piegowatej jak jajko przepiórcze buzi, dwie małe trollowe siostrzyczki o zadartych noskach i niesfornych włosach oraz dwoje trollowych kuzynów, trolluś i trollusia, które podrzuciła rodzinie na przechowanie Trollowa Ciotka, gdy udawała się na daleką północ - mieli oni włosy i oczy czarne jak węgielki.
A że było to przed samym Yulem, było tam też mnóstwo różnych leśnych straszków i stworów, które przybyły z bliska i z daleka na świąteczną ucztę. Siedziały one przy kominie i na belkach pod dachem, a najmniejsze
biegały nawet pomiędzy garnkami na półkach! Domostwo pełne było gwaru.
Przestraszył się Ole, bo mówiono mu zawsze, że trolle to złe istoty żywiące się ludzkim mięsem. Ale - pomyślał zaraz - słyszał też, że trolle mają w swych domach schowane mnóstwo złota! Może i dla siebie coś uszczknę? Tak myśląc Ole nie dał poznać po sobie, że się boi, lecz zasiadł do stołu między leśne strachy i zaczął zajadać gorącą owsiankę, której wielką misę postawiła przed nim Trollowa Mama. Niedźwiedź zwinął się przy kominie, do którego był przywiązany za obrożę. Zaraz obstąpiły go trollęta.
- Jak się nazywasz, misiu? - zapytała niedźwiedzia najstarsza trollinka. Bo trolle, trzeba powiedzieć, znają języki zwierząt i potrafią z nimi rozmawiać. Niedźwiedź nie mógł jednak odpowiedzieć - miał przecież zawiązany pysk.
Wtedy najstarsza trollinka podeszła do Olego i powiedziała:
- Zdejmę misiowi kaganiec.
- To niebezpieczny niedźwiedź, może nas wszystkich zjeść! - odparł Ole
- W tym domu nigdy żadne leśne stworzenie nikogo nie pogryzło. - powiedziała trollinka. Wróciła do niedźwiedzia i zdjęła mu kaganiec. Wtedy niedźwiedź przedstawił się, był bowiem dobrze wychowanym niedźwiedziem.
- Jestem Asmarr i pochodzę z wielkiego rodu niedźwiedzi z Północy.
- Dokąd więc idziesz z tym dobrym człowiekiem?
- Idziemy do stolicy, gdyż chce mnie on podarować królowi.
- A ty chcesz być prezentem dla króla? - zapytał piegowaty trollik.
- Nie bardzo, lecz nie mogłem uciec. - odpowiedział Asmarr i wskazał na linę, która przeszkadzała mu w biegu.
Ole oczywiście nic z tej rozmowy nie rozumiał, myślał, że niedźwiedź mruczy coś pod nosem. Był zresztą zajęty rozmową z Tatą Trollem - próbował dowiedzieć się od niego, gdzie trolle trzymają swoje skarby.
Mały piegowaty troll podszedł więc do Olego i powiedział:
- Rozwiążę niedźwiedziowi łapy.
- To bardzo zły niedźwiedź, może nas wszystkich jednym machnięciem łapy pozabijać! - przestraszył się Ole.
Jednak Tata Troll uśmiechnął się i powiedział:
- W naszym domu nigdy żadne leśne stworzenie nikogo nie zaatakowało.
Synek troll rozwiązał więc niedźwiedzie łapy, zaś dwie małe trollinki i dwoje trollowych kuzynów zaczeły głaskać niedźwiedzie futro i wyczesywać z niego kłaki i osty.
Asmarrowi bardzo się to podobało, lecz kiedy chciał przewrócić się na drugi bok, lina łącząca jego obrożę z kominem okazała się za krótka.
Najmniejsze trollątko podeszło więc do Olego, pociągnęło go za rąbek kaftana i powiedziało:
- Śćomgne misiu tą bzidką obrozie.
- Ależ to dziki niedźwiedź, on ucieknie! - wykrzyknął Ole, aż leśne straszki wyglądnęły zza komina by zobaczyć co się dzieje. Na to jednak Odpowiedziała Trollowa Mama:
- A gdzie miałby uciekać przed samymi świętami?
I tak małe trollęta zdjęły niedźwiedziowi obrożę i bawiły się z nim cały wieczór.
Następnego dnia od samego rana panował wielki rozgardiasz - Trollowa Mama, wszystkie małe trollusie i leśne strachy szykowały jedzenie na świąteczną biesiadę - pachniały gotowana szynka i pieczone mięso, ciasta i owsianka.
Tata Troll powiedział do Olego:
- Chodźmy do lasu, pomożesz mi nazbierać drewna do paleniska i na ognisko.
Poszli więc do lasu, wzięli też ze sobą niedźwiedzia, który mógł przecież pomóc w zwiezieniu drewna do domu.
Gdy wracali, tuż przy zamarzniętym wodospadzie Tata Troll zatrzymał się, a po chwili z ukrytej w skale skrytki wyjął garść złotych monet i sznurki korali z szlachetnych kamieni, mówiąc że to na prezenty dla gości. Nasze Trolle nie miały wcale tak dużo kosztowności jak to się zwykło opowiadać - tyle tylko, ile dostawały od podziemnych karłów, wymieniając się z nimi za skóry, tkaniny i różne leśne dobra, których w podziemnych jaskiniach brak.
Ole uśmiechnął się złośliwie pod nosem - oto już wie, gdzie jest skarbiec Trolli, teraz zostalo mu tylko sprytnie je oszukać i już - wróci do domu jako bogacz.
Szybko zapadał zimowy zmierzch. Przytulna trollowa chatka udekorowana była zielonymi gałązkami i wstążkami, na stole piętrzyły się przeróżne potrawy i parowały rozgrzewające napoje, zaś na pobliskiej polanie ułożony był stos drewna na ognisko.
Wkrótce trolle i ich goście wesoło ucztowali, każdy dostał też w prezencie złote monety i cynamonowe ciasteczka, a panie, nawet te najmniejsze straszki, sznury korali. Ale i goście przynieśli podarki - błyszczące kamienie z górskich jaskiń, lodowe kwiaty (teraz rosną takie na szybach w mroźne poranki), rzeźbione ptaszki z drewna które śpiewały jak prawdziwe - każdy coś dostał, nawet Ole. Kiedy już zjedli, Tata Troll wyjął ze skrzyni kantele i grał piękne melodie.
Niektóre były melancholijne, inne radosne, a przy niektórych wszyscy śpiewali razem. Było bardzo wesoło, i tylko Ole nie mógł się cieszyć wraz z innymi, bo choć w gruncie rzeczy był dobrym człowiekiem, to chciwość zatruła mu serce.
Wtem przez gwar przedarł się inny dźwięk - głośne pukanie. Małe Trollinki pobiegły otworzyć drzwi - stanął w nich kolejny troll, czarnowłosy i niezmiernie rozczochrany. W ręku trzymał pochodnię.
Był to niezawodny znak, że czas wyruszać na leśną polanę, śpiewać i tańczyć dookoła ogniska wraz z innymi mieszkańcami doliny.
Zaraz też całe towarzystwo zaczęło się zbierać, tylko Ole powiedział, że jako dobremu chrześcijaninowi nie wypada mu uczestniczyć w takich zabawach - trolle były bowiem, jak wszystkie leśne stworzenia, poganami.
- Cóż - odparła Trollowa Mama - każdy z nas wierzy w to, co uważa za słuszne. I życząc mu dobrych świątecznych snów dołączyła do gromadk,i która z pochodniami w rękach i łapach wyruszała już długim szeregiem na polanę.
Także biały niedźwiedź został w domu, śpiąc smacznie przy kominie.
Gdy tylko gospodarze zniknęli wśród drzew, Ole wstał, założył kapelusz i płaszcz i cicho wykradł się z chatki.
Las rozświetlony był księżycem, a wśród drzew migotały w dali korowody pochodni - to inne trollowe rodziny wędrowały na święteczne ognisko. Jednak Ole nie zwracał na nie uwagi - biegł przez śniegi wprost nad wodospad, do trollowej skrytki. Nie zauważył, że tuż za nim z skrada się niedźwiedź, zaciekawiony po cóż to Ole wyszedł z domu. W srebrzystym śniegu trudno było zauważyć białe futro misia.
Tymczasem Ole wyjął zza pasa worek, i wsypywał do niego złoto i cenne kamienie z trollowej skrytki. Gdy biały niedźwiedź to zobaczył zdenerwował się bardzo, stanął przez człowiekiem na tylnich łapach i ryknął straszliwie:
- Takiś ty, że swych gospodarzy okradasz? Tak im za dobro odpłacasz?
Przeraził się Ole okrutnie, rzucił worek w śnieg i zaczął uciekać tak szybko, że śnieg wzbił się za nim tumanem. Ale niedźwiedź był tuż tuż za nim!
Przebiegli obok polany gdzie świętowały trolle, a te, widząc co się dzieje, także zerwały się za nimi, chcąc sprawdzić, o co chodzi.
Ole obejrzał się, a gdy ujrzał całą goniącą go gromadę popędził na oślep, nie spoglądając już za siebie.
Biegł pośród drzew, przeskakiwał potoki, przebiegł granicę lasu i pędził dalej przez pola i ludzkie wioski.
I jeśli nikt go nie zatrzymał, dobiegł pewnie aż na koniec świata.

A trolle? Trolle zatrzymały się na granicy lasu, popatrzyły za znikającym w tumanach śniegu człowiekiem, pokiwały głowami i wróciły się bawić. Bowiem trolli i innych leśnych stworzeń, które żyją bardzo długo, nie dziwią ludzkie pokusy - a od worka kosztowności ważniejsze jest dla nich wesołe świętowanie.
Zaś biały niedźwiedź Asmarr zamieszkał w trollowej dolinie, i przeżył z nimi wiele dobrego.
Ale to już inna historia i opowiemy ją innym razem.

---
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nathaira
Głos Gaju



Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 682
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:27, 23 Sty 2009    Temat postu:

Ładna.. Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bideven




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Óć

PostWysłany: Pią 14:14, 23 Sty 2009    Temat postu:

Wspaniała historia, jak moja bratanica podrośnie jeszcze trochę aby dłużej usiedzieć, i dowie się troche więcej o świecie, na pewno usłyszy ode mnie tę baśń wspaniałą... Będzie mi wdzięczna wielce zapewne ona jak i rodzice jej, bowiem dzidzia najbardziej lubi słuchać wujka bajek, czyli moich... Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krucza




Dołączył: 03 Paź 2006
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Sob 0:53, 24 Sty 2009    Temat postu:

Cieszę się, że się podoba Smile
To może jeszcze jedna krótka bajka o Trollach, tym razem autentyczna, skandynawska bajka ludowa Smile
Dla nieco starszych dzieci, choć jeszcze nie tak okrutna, jak wiele baśni o trollowo-ludzkich stosunkach Wink

---

Nisse Węglarz i Trollica
(Kolarenisse och Trollet)
W dawnych czasach na cyplu północno-zachodniej części jeziora Rasval, w górach Linde, mieszkał węglarz imieniem Nils, nazywany przez wszystkich Nisse Węglarz. Jego małe poletko uprawiał parobek, a on sam ciągle przebywał w lesie, latem wyrąbując drzewo do wypalania, a zimą wypalając węgiel. Ale jakkolwiek by się starał, nie szczęściło mu się zbytnio w robocie i wszędzie w okolicy mówiono o nim jako o biedaku Nisse Węglarzu.
Pewnego dnia, gdy kopał dół do wypalania węgla po drugiej stronie jeziora, w pobliżu ponurej góry Hars, podeszła do niego jakaś kobieta, pytając, czy potrzebna mu jest pomoc przy wypalaniu.
— O tak, przydałaby się — odparł Nisse Węglarz.
Zaczęła więc znosić pnie i inne drewno, a naznosiła tego więcej niż Nisse Węglarz mógłby zwieźć koniem. Koło południa było więc już dość drzewa do nowego dołu. Gdy nadszedł wieczór, spytała go, co sądzi o jej pracy i czy pozwoli jej przyjść następnego dnia. Węglarz był zadowolony i zgodził się. Wróciła, więc nazajutrz i przychodziła przez następne dni. Gdy drewno zostało już wypalone, pomogła mu rozgrzebać dół, a nigdy dotąd Nisse nie miał tak pięknego węgla jak tym razem.
Została u niego w lesie przez trzy lata i przez ten czas urodziła troje dzieci. Ale nie martwiło to zbytnio Nisse Węglarza, gdyż ona sama opiekowała się maleństwami, nie sprawiały mu więc kłopotu.
Gdy szło na czwarty rok, zaczęła nalegać, by zabrał ją ze sobą do domu i ożenił się z nią. Nie spodobało się to Nilsowi, ale ponieważ miał z niej w lesie wielki pożytek, nie odpowiedział wyraźnie, mówiąc, że musi najpierw wszystko przemyśleć.
I tak pewnej niedzieli poszedł do kościoła, w którym nie był od wielu lat, a to, co tam usłyszał, nasunęło mu myśli, jakich nie miał od urodzenia. Zaczął się zastanawiać, czy u niego wszystko jest w porządku i czy ta, co tak ochoczo pomagała mu w lesie, to przypadkiem nie Trollicą.
Pogrążony w takich i podobnych myślach wrócił do swego dołu w lesie. Zapomniał jednak o tym, że umówił się z ową nieznajomą — gdy godziła się do niego na służbę — iż za każdym razem, podchodząc do dołu, uderzy siekierą trzy razy w starą sosnę rosnącą nie opodal.
Gdy zbliżył się do dołu, ujrzał w środku jasny płomień, wokół którego uwijała się matka z trojgiem małych, rozgrzebując węgle i gasząc je, aż pod niebo buchały iskry, dym i miał węglowy. Ale zamiast gałęzi świerkowych, którymi zwykle gasi się węgle,
używały swoich włochatych ogonów, nurzając je przedtem w śniegu.
Nisse Węglarz popatrzył chwilę, podbiegł cichutko do sosny i za chwilę rozległ się odgłos trzech uderzeń siekierą w pień, aż słychać było na górze Hars. Potem podszedł do dołu jak gdyby nigdy nic, ale tu wszystko było jak należy. Dół jeszcze dymił, a ogromna baba krzątała się jak zwykle.
Gdy ujrzała Nisse Węglarza, powtórzyła grzecznie swą prośbę, by mogła wprowadzić się do jego chaty jako żona.
— Dobrze, niech już tak będzie — powiedział Nisse i postanowił iść do domu po konia. Ale zamiast tego udał się na cypel Kallernas na wschodnim brzegu Rasval do pustelnika po radę. Staruszek doradził mu, by wziął z domu konia i zaprzągł go do skrzyni na węgiel, ale w ten sposób, by ani na lejcach, ani na uprzęży nie było żadnej pętli. Potem ma przejechać przez lód, zawrócić przy dole, nie zatrzymując się zawołać Trollicę i małe, kazać im wsiąść i znów szybko wjechać na lód.
Węglarz uczynił wedle rady, zaprzągł konia, dobrze uważając, by żadnej pętli nie było ani na lejcach, ani na uprzęży, przejechał przez lód, podjechał pod dół i zawołał na Trollicę i małe, by wsiadły.
Przemknęli przez las, a potem wjechali na lód na jeziorze, gdzie Nisse jeszcze popędzał konia już i tak gnającego ile sił w kopytach. Gdy znaleźli się na środku jeziora, ujrzał, jak od strony Aboda z północnego brzegu jeziora zbliżało się stado wilków. Wtedy odczepił hołoble od uprzęży tak, że skrzynia z Trollami została na lodzie, a sam pognał co koń wyskoczy wprost na drugi brzeg. Gdy Trolle ujrzały wilki, zaczęły krzyczeć.
— Wróć! Wróć! — wołała matka. — Jeśli nie chcesz uczynić tego dla mnie, uczyń to dla swej najmłodszej córki, Vipy.
Ale Nisse Węglarz nie przestał uciekać w stronę brzegu. I właśnie wtedy usłyszał, jak Trolle zaczęły wzywać na pomoc swych pobratymców:
Bracie z góry Hars,
Siostro w Stripa,
Kuzynie w skale Ring!
Złapcie za pętlę i ciągnijcie!
— On nie ma żadnej pętli! — zabrzmiało w głębi góry Hars.
— To go zatrzymajcie u źródła Har!
— Kiedy on jedzie w tę stronę! — rozległo się w skale Ring. Ale Nisse Węglarz nie jechał w tamtą stronę, tylko przez pola i kamieniste drogi prosto do domu. Gdy dojechał do zagrody, padł mu koń, a strzała wypuszczona przez Trollicę rozwaliła węgieł stajni. On sam rozchorował się wkrótce i przeleżał w łóżku wiele tygodni. A gdy wrócił do zdrowia, sprzedał swój kawałek lasu i już do śmierci uprawiał poletko wokół chaty. I tak oto Trolle zostały wyprowadzone w pole.

---


Ostatnio zmieniony przez Krucza dnia Sob 0:54, 24 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nathaira
Głos Gaju



Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 682
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:57, 24 Sty 2009    Temat postu:

Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Miodowa Polana- czyli Knajpa ;) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin