FAQ Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj
Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Szukaj

Tajemnicze Jezioro Mokre...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Miejsca
Autor Wiadomość
Bideven




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Óć

PostWysłany: Pon 12:42, 19 Sty 2009    Temat postu: Tajemnicze Jezioro Mokre...

Jest to dość spore Jezioro (mam dla niego wielki szacunek i będę pisał Jezioro a nie jezioro) nad które jeżdżę co roku na wakacje, alobowiem działeczkę tam mam swoją... Na początku nie działo się tam nic takiego, pierwsze dziwne rzeczy poczęły się wydarzać roku trzeciego bądź czwartego... Ale o tym później, najpierw kilka informacji o tym Jeziorze...

Na początek zdjęcie satelitarne Smile
[link widoczny dla zalogowanych]

Dobra, wiemy jak wygląda... Dorzeczami tego akwenu jest Krutynia, Pisa i Narew, powierzchnia to 814 ha, w najgłębszym miejscu ma 51m długość linii brzegowej wynosi ~ 26km. Na zbiorniku znajduje się 5 wysp, z czego z 3 wiążą się tajemnicze historie, ale wytrzmajcie... Niegdyś Jezioro oligotroficzne, teraz jest już pełną gębą eutroficznym. Bardzo urozmaicone dno, wiele górek i głebin. Niestety roślinność wodna dość uboga, przy brzegacz głównie trzcina, pałka wodna i sitowie. Pod wodą nie lepiej, głównie rdestnica, rogatek, i kilka gatunków ramienic, występują głównie przy brzegach, na większych głębokościach dno muliste, czasem żwir, rzadko piasek. Otoczone to Jezioro jest zewsząd praktycznie Puszczą Piską. To tyle wstępu...
A nad Jeziorem tym, jak mowilem już rzeczy tajemniczych wydarzyło się wiele...

Wszystko zaczęło się od tego, że moim wielkim zamiiłowaniem jest, wzięcie sobie wieczorem lub w nocy mojej kochanej (wypożyczanej niestety...) topornej krypy wiosłowej, i popływanie z godzinkę, czasem więcej, dla sportu, i dla przyjemności, bowiem las okalający Jezioro ze wszechstron, wygląda niesamowicie późniejszym wieczorem i nocą...

Ale do rzeczy.
Któregoś wieczoru, nie było jeszcze ciemno, ale słońce schowało się za lasem, więc na Jeziorze ciemnawo, ale nad głowami jaśniej... Zawziąłem się, i z moim bratem ciotecznym (Złoty człowwiek ) na pokładzie, powiedziałem sobie - Dopłynę na wyspę. 2 km w linii prostej, ja byłem młod, miałem wtedy um... hmm... kurde... z 13...? jakoś tak, koło 12-13 lat. No a ta krypa wielka była, taka 5 osobowa, robiona ze starych materiałów, kolos ciężki, plus wiosło też ważyło dobre 8kg. No ale że ja ambitny się wyklułem to płyniemy. Po jakiejś godzinie, zbliżylim się do wyspy na jakieś ja wiem... 100 metrów. Wtem na wyspie słyszymy krzyki przeraźliwe... Ja na brata, on na mnie, co tu począć, brzmiały definitywnie jak krzyki cierpienia... Odpłynęliśmy od wyspy kawałek (teraz już było prawie ciemno) i czekamy, żeby zobaczyć kto i jaką łódką z niej odpłynie... Czekaliśmy z pół godziny, nic się potem nie działo (jak się okazało 2 lata później, z tej wyspy jest jeszcze jedna droga ucieczki o której nie wiedzieliśmy). Popłynęliśmy do brzegu, opowiedzieliśmy, ujrzelśmy kilka powiątpiewających uśmiechów, jak to zwykle gdy coś opowiadałem ja (nikt mi nigdy w nic nie chciał wierzyć...). Następnego dnia popłynęliśmy na ryby z moim ojcem, jak i bratem z którym byłem dzień wcześniej koło wyspy... W sumie zapomniałem już o tym wydarzeniu, mimo że to z dnia wcześniejszego. Wnet zachciało mi się straszliwie opróżnić pęcherz, a że nie wiem czemu, miałem obiekcje ze zrobieniem tego za burtę, ojciec podpłynął na tą wyspę, wszedłem sobie na nią grzecznie, podszedłem do pierwszego drzewka, i cały szczęsliwy, se sikam. Skończywszy prawie, zerknąłem na ziemię, a tam coś leży... Patrzę, podnoszę... nóż... Patrze znowu na ziemię, jeszcze coś... Pochwa... Biorę, pasuje do noża idealnie... Przyglądam się owym znaleziskom, a na nożu... Coś dziwnego... Brązowe plamy zachniętego czegoś... Patrzę bliżej... Do dziś jestem pewien że to była zaschnięta krew. Mam ten nóż do dzisiaj, i mimo że zbieram broń białą, ten jest chyba najcenniejszy z mojej kolekcji. Aha, krew, była zarówno na klindze jak i rękojeści.
To było pierwsza dziwna sytuacja...
Nie pamiętam chronologii wszystkich tych wydarzeń, ale to nie jest istotne w sumie...

Niedaleko mojej działki, jest zwalone drzewo, wiekowa wierzba, która przez kilka metrów rośnie poziomo (prawie) nad wodą... Jest to świetne miejsce do siedzenia z którego korzystałem za młodu, ostatnio już tam nie uczęszczam... Siedząc sobie na tym drzewie ze znajomą, spoglądałem na mroczną ścianę lasu... Wtem zainteresowało mnie światełko, które nijak nie pasowało do tego co znajduje się za drzewami, gdyż topografię terenów w promieniu 2-3 kilometrów znam bardzo dobrze...
Po chwili pojawiło się drugie światełko, które leciało obok tamtego, ale nie leciały one przed lasem, tylko w lesie, ale na samej krawędzi jakby, bo było widać że nie zasłania je zbyt wiele drzew.
Światełko od roweru nie mogło to być bo po pierwsze telepałoby się (tam nie znają pojęcia równej drogi...) po drugie tam są takie krzaczyska i błoto że na piechotę jest ciężko, a po trzecie... to było jakieś 6 metrów nad ziemią, a ścieżka jest około metra nad linią brzegu...
Co to było nie wiem... Ale wiem że jak te światełka znikły, usłyszałem w oddali wycie jenota... Posiedziałem jeszcze minut kilka gdy wnet wycie jenota rozległo się dosłownie kilka metrów od nas, jako młody człowiek, który wiedział od Starszych Plemiennych że jenotów unikać trzeba gdyż tutaj na tych terenach słyną roznoszeniem wścieklizny. No więc oddaliłem się kulturalnie (mniej więcej tak kulturalnie jak wtedy gdy człowiek zdaje sobię sprawę że nie kopnął dużego dziwnego grzyba, tylko gniazdo szerszeni).

Wieczorem kiedyś przy ognisku siedzę sobie, i oddaję się mojej rozrywce ulubionej, mianowicie przypalaniem kiełbasy przy akompaniamentach mego Ojca "Nie pal na taki węgiel bo niezdrowe to jest" "ale smaczne tato..."
No i tak piekąc kiełbaske, zapatrzyłem się w mroczną gęstwinę którą mam jakies 2 metry za płotem... I patrzę że jakieś swiatelko lata zarazem, nad i za lasem... Mysle ze jsetescie w stanie sobie to wyobrazic... No idealnie bez dzwieku oczywiscie... I tak lata sobie, robi nawrót, i leci kawałek niżej, za chwilę znowu nawrót i jeszcze niżej, aż w końcu zniknęło za gęstszą gęstwiną niż była wcześniej....

To Opowieść ojca mego, ja tego nie widziałem, ale skoro mój ojciec mi to opowiadał to znaczy że prawdziwe być musi, gdyż on sceptyk straszliwy.
Jak się spojrzy z mojej działki na południowy wschód, zobaczymy (a jakże) las. Tylko że rzeźba tereny tak zrobiła, że gdyby po koronach drzew pociągnąc krechę, to w miejscu o którym mówię utworzyło by takie wcięcie w kształcie litery V. Po prostu tam dołek jest i drzewka mimo że wysokie, zdaja sie nizsze...
No i ponoc zza tamtych drzew, uniosła się kula swiatła, z wolna, zawisła w powietrzu, a potem ze sporą prędkością odleciała.

Ojciec mojej znajomej stamtąd pływał sobie z sondą w poszukiwaniu rybek, i natrafił na obiekt dziwny, powiedział o tym jednemu z tybulców który dzierżawi nasze działki, po czym usłyszał że tam zatopione jest działo z II wojny światowej. Prosze prosze jakie zabytki...
Dowiedziawszy się o tym ja, ciekawy świata, poszedłem do owego tubylca, a że mnie lubił, bo z moim ojcem się znali od dobrych... 35 lat.
No i pytam go co z tym działem, bo mnie zaiteresowało czy może coś wie. Akurat nie dowiedziałem sie niczego nowego, ale za to usłyszałem kolejną historię...
Podczas II WŚ na pierwszej* wyspie rozbił się samolot, ponoć nikt się nie uratował, a w rocznicę tego wydarzenia na wyspie widać przez moment mignięcia świateł pozycyjnych które są na skrzydłach. Jako mały zapaleniec wypytałem kiedy ta rocznica jest. Jak się okazało - na dniach.
No więc wieczorami czatowałem na dobrym stanowisku obserwacyjnym, najcześciej z kimś coby raźniej było i się nie nudziło... Aż któregoś dnia, poszedłem, patrze a tam na drugim brzegu gdzie normalnie są krzaczory, potężne światło, prawie jak szperacz okrętowy. Przygasało z wolna, aby potem zapalić się szybko... Mówie sobie, dzisiaj coś się wydarzy. Więc siedzę ja i dwie znajome na odwróconej do góry dnem łodce i patrzymy na wyspę. Po godzinie oczekiwania, nagle cała nasza trójka poderwała się na równe nogi i pokazaują palcem na wyspe padło głosnie "O!" Rzeczywiscie, w koronach drzew, 10 razy mignęło czerwone światełko dokladnie takie jak mają samoloty na skrzydłach...

Ostatnia już opowieść, dowiedziałem się o tym z jakiejś gazety... Aby zrozumieć o co chodzi, polecam spojrzeć gdzie jest Zgon, i gdzie są 2 wyspy o których zaraz będzie mowa.
Był rok 1953, mróz aż trzaskało, i w wiosce Zgon (do której latam co troche po fajki, bądź różne wiktułały) obudził się Hans.
Przeciągnąwszy się, stwierdził że bierze świder pod pache, i idzie na ryby. Wyszedł z wioski po 4, kiedy wyszedł, okolo pol godziny moze godzine, ta czesc wioski która nie spała, jak mówi uslyszała dziwny grzmot, ni to wybuch, nie błyskawica... Mysleli to to pojedyncze wyladowanie atmosferyczne ot co... Ale zaczeli sie zastanawiac co jest z Hansem, bo tu 10 godzina a jego nie ma... No coz, może ryby dobrze biorą... Ale po chwili 12... No niedobrze... Po 15 zebrało się kilka osób i poszli Hansa szukać. Bez problemu znaleźli jego slady, gdyż tego dnia, nie padał ścieg, a pogoda była piekna i niebo czyste. Szli po jego sladach aż doszli między dwie wyspy (najbliżej Zgonu) gdzie ślady się urwały... Do najbliższego brzegu okolo 100-150m także nie przeskoczył... Żadnego przerębla, ani nic. Nikt nie wie do dzisiaj co Hansa wsysło.

Uff... Wszystkie Opowieści jakie pamiętam, myślę że Wam się spodobają, jeśli dotrwaliście aż tutaj, to podziwiam, bo mnie by się chyba nie chciało...


Ostatnio zmieniony przez Bideven dnia Wto 13:32, 10 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Idril




Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:22, 19 Sty 2009    Temat postu:

Łohoho, zaciekawiło, że mnie to bardzo. A tego tubylca nie szlo by wypytac o wyspe od noża? Bo w sumie ciekawa rzecz, ciekawa. A ja tchórz straszny jestem, ja bym noza nie brała xD
Ale teraz smaka narobiles na to Jezioro, aż kusi, zeby pojechac i zobaczyc:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bideven




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Óć

PostWysłany: Pon 14:48, 19 Sty 2009    Temat postu:

A co sądzisz o moim darze opowiadania? Smile Staram się cały czas go ćwiczyć, gdyż kocham Opowieści snuć długie... Ale że pisać nie lubie, to ne do końca oddaje to moje zamiłowanie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wiedzmanna
Głos Gaju



Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:21, 19 Sty 2009    Temat postu:

dotrwałam... podziwiaj... Very Happy

Hmmm... opowieści ciekawe, jeno taka wiedzmata uwaga, moja, żeby nie było - nie umieszczaj wielu opowieści w jednym watku. Ciężko się czyta. (Tzn mi się ciężko czyta)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Idril




Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:34, 19 Sty 2009    Temat postu:

Cieżko sie czyta jesli jeden post jest baaaaardzo dlugi jak dla mnie. W sensie, że w pewnym momencie sie meczy xD Niemniej tutaj byłam cały zcas zaciekawiona żem, wiec nie szło sie oderwac od czytania;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bideven




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Óć

PostWysłany: Pon 23:11, 19 Sty 2009    Temat postu:

Nie liczyłem że aż tak Wam sie spodoba Smile
Obiecuję pisać jeszcze jaśniej, ale na pewno nie krócej, bowiem Opowieść traci na wartości gdy zbyt szybko się kończy. Uwierzcie mi że gdybym to opowiadał Wam przy ognisku to trwałoby o wiele dłużej...
Ale jak Wam się podoba moje opowiadanie, to obiecuję że co jakiś czas będę coś dla Was pisał.

Bowiem dobra Opowieść sprawnie przekazana
Nawet najbardziej zaspanych przetrzyma do rana
A świtem ledwie przytomni by coś spamiętać
I tak będą prosić o jeszcze historię jedną...

Ot chociaż takie poemaciki krótkie Smile
Jezu przez to forum odkryłem w sobie wierszokletę... Very Happy Bo jeszcze bardem się nie śmiem nazwać...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bianka




Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:48, 20 Sty 2009    Temat postu:

Uwieeeeelbiam takie opowieści lokalne. Zaczytałam w dzieciństwie aż do powyrywania stron wielką, grubą księgę, która nazywała się "Klechdy domowe" i od tamtej pory po prostu uwielbiam wszelkie opowieści z elementami lokalnego folkloru. Piękne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wiedzmanna
Głos Gaju



Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:20, 20 Sty 2009    Temat postu:

Wychowałam się na baśniach z różnych stron świata. Są piękne i pouczające.

Ale pozwól, że wrzucę parę swoich przemyśleń:

1. Inaczej słucham bajania przy ogniu. Ogień płonie, głos opowiadającego uruchamia "wizję" opowieści pod powiekami, czasem zdarzyło mi się przysnąć hihi

2. Czytanie książki - bywało, że zaintrygowana akcją pochłaniałam ją do białego rana i parę godzin dłużej. Po prostu się nią nażerałam. Czytałam w wc, wannie, przy jedzeniu - Razz o zgrozo!
A żeby delektować się grą słów, czytałam po raz kolejny.. i kolejny... W ulubionym fotelu, z filiżanką owocowej herbatki (z prądem albo bez), a płomyki swiec malowały obraz bohaterów.

3. Jestem leciwą wiedzmą, więc "czytanie na ekranie" nie ma dla mnie uroku. Zwłaszcza, że odczułam natłok wiadomości. Po prostu tylko przeczytałam.

To są tylko moje przemyslenia, odczucia i zwyczaje, Baalberith. Jeśli chcesz powalczyć o takiego czytelnika, jak ja - weź je pod uwagę. Pomysł jest świetny, tematyka super, ożywiłeś uśpiony Hazelkowy Gaik - działaj dalej.

Tu nawet wiedzma wierszorymy częstochowskie kleci Razz Pozdrowionka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bideven




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Óć

PostWysłany: Wto 12:42, 20 Sty 2009    Temat postu:

Tak więc działać dalej będę, niestety na razie nie mogę sobie przypomnieć niczego więcej o tym wspaniałym miejscu... Chyba że...

Wieczorem przy ognisku siedząc, z bratem mym (rodzonym już) dziewczyną jego, i przyjaciółmi ich (sztuk dwie), smażylim na prędce kiełbaski bo głód nas morzył straszliwy. Wtem z krzaków zza płota, dobiegł nas dzwięk tajemniczy...
Coś pomiędzy skomleniem a warczeniem... Chwilę to potrwało, niecałą minutę i dość cicho, po chwili ustało, i każdy spowrotem zajął się torturowaniem kiełbasy.
Lecz po chwili dłuższej, znów to samo, głośniej i gorzej brzmiąco, pierwsze skojarzenie wszystkich myślę było takie samo - wilk, pies albo jenot, z białkami bez źrenic, toczący pianę z pyska, czający się za płotem. W krzaki poleciał jakiś kawałek drewna, coś sie poruszyło, i cisza. Po chwili zaczęło się na całego, dzwieki takie że włos na głowie się jeżył i to nawet dwóm najtwardszym, czyli mojemu bratu sceptykowi, i jego kumplowi który zresztą na wsi mieszka, a mówi że czegoś takiego nie słyszał. W końcu zebrali się obaj, latarki wzięli, knagi w łapę i wyszli z działki, ja stałem przy płocie w razie jakby interweniować trza było jakimś rzuconym kawałkiem drewna. Brat widziałem ostrożnie do krzaków się zbliżył, zlokalizowawszy źródło dźwieków piekielnych, patyk poczał krzaki odgarniać. Gdy to już mu się udało, na jego twarzy skupionej zobaczyłem najpierw niedowierzanie, a potem wybuch śmiechu, w którym usłyszałem po chwili "Młody chodź to zobacz!".
Jak się okazało miejscowa suczka miała cieczkę, i kilka miejscowyh kundli się do niej dobrać próbowało, a brzmiało to straszliwie Smile


Ostatnio zmieniony przez Bideven dnia Wto 14:55, 20 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wiedzmanna
Głos Gaju



Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:56, 20 Sty 2009    Temat postu:

skoro:

"Piróg się piroży,
Jomsborg się sroży,
Żertcy się żrą
a antylopa się gnu"...

... no to psi się psią...


Ostatnio zmieniony przez Wiedzmanna dnia Wto 12:57, 20 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bideven




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Óć

PostWysłany: Wto 13:38, 10 Lut 2009    Temat postu:

Ale nie musieli akurat tego robić za moim płotem i to jeszcze takie dzwięki nieprzyjazne wydawać...

Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała...
Generalnie wszystkie te opowieści, były z moich okolic na tym jeziorze, bądź dobrze mi znanych, ale te okolice to raptem niewielki kawałek całego jeziora, a na jego drugim brzegu, w sumie najbardziej oddalonym ode mnie bo na drugim końcu jeziora, też jest coś dziwnego.
Mianowicie co roku, przynajmniej raz, biorę sobie rowerek, i z kimś, najczęściej z ojcem, bądź bratem i jego żoną jedziemy sobie dookoła jeziorka, tak dla sportu i żeby nudno nie było, zresztą co roku się coś ciekawego wydarza podczas takiej wycieczki.
Mianowicie, miejsce o którym mówię, najprościej można opisać mówiąc o nim 'dziwne'.
Według mnie to najlepsze słowo... Jest to podmokła polanka przy trasie naszej wycieczki, otoczona zwykłymi sosnami, gdzie niegdzie jakieś liściaste... Ale co przejeżdzam, to czuję straszny niepokój, i czuję jakby ktoś mnie obserwował cały czas jak tam jestem, zatrzymałem się tam tylko raz, jak pokonywalem te trase wyjatkowo na pieszo... I dziwne uczucia mna zawladnely wtedy... Nie wiem co z tym miejscem jest nie tak, ale co wrazliwsci tez mieli takie odczucia wobec tego miejsca.[/code]


Ostatnio zmieniony przez Bideven dnia Wto 14:10, 10 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Miejsca Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin